Cichy
szum poruszanych przez wiatr liści uspokajał ją. Przymknęła zmęczona oczy,
wyobrażając sobie, jak pięknie musi wyglądać czarne niczym heban niebo, zasnute
firaną leniwie padającego deszczu. Ciężkie, przesiąknięte zapachem śmierci
powietrze oblepiało ją niczym pajęczyna. Pociągnęła nosem i uśmiechnęła się
delikatnie. Ledwo wyczuwalny, korzenny aromat otoczył ją, kojąc myśli i
rozluźniając poranione ciało. Rozejrzała się dookoła, szukając źródła przyjemnego zapachu i zamarła. Przełknęła
głośno ślinę i odgarnęła z czoła potargane, ciemnobrązowe loki.
-Co
tu robisz?- zapytała cicho, nerwowo zerkając w kierunku wyjścia z namiotu.
Draco
uśmiechnął się kpiąco i pokręcił zrezygnowany głową.
-Nie
martw się Granger, mi też nie uśmiecha się ta podróż...
Popatrzyła
na niego podejrzliwie. Wyglądał koszmarnie. Jego trupioblada skóra groteskowo
kontrastowała z czarną szatą, którą szczelnie owinął swe szczupłe, muskularne
ciało. Śnieżnobiałe włosy opadały mu na czoło, przysłaniając pełne jadu,
stalowoszare oczy. Pokrytą drobnymi zadrapaniami dłonią, kurczowo ściskał
ukryty pod ciepłą szatą bark. Co jakiś czas krzywił swą zapadniętą twarz, w
gorzkim grymasie bólu.
-Co
Ci się stało?
-A
co Cię to obchodzi?
Parsknęła
gniewnie, niczym rozdrażniona kotka i wzruszyła ramionami.
-Nic.
Jestem po prostu...
-Ciekawa-
syknął, wbijając w nią swe srebrzyste niczym patronus oczy.
Przez
chwilę mierzyli się wzrokiem, tocząc bitwę z zażarcie kotłującymi się w głowie
myślami. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem, zdając sobie sprawę w jak
komicznej sytuacji się znaleźli.
-Coś
cię bawi Granger?
Zignorowała
jego pełne gniewu pytanie i z ulgą zdjęła ubrudzone posoką trampki. Jęknęła
cicho, przyglądając się poranionym przez Bellatrix przedramionom. Przesunęła
palcem po wciąż krwawiącym, głeboko wyrytym napisie, który Lestrange z
uśmiechem grawerowała przez ostatnie
kilka godzin i zaklęła pod nosem.
-Dostałem
podczas ataku na siedzibę zakonu.
Popatrzyła
na niego zaskoczona. Podciągnęła pod szyję drapiący, kolorowy koc i wbiła wzrok
w siedzącego pod ścianą namiotu Malfoya.
-Co?
-Nie
mam pojęcia jak im się to udało, ale... Wasz przeklęty wybraniec i jego
durnowaty towarzysz Weasley pojmali jednego z naszych- zerknął na nią spod oka
i uśmiechnął się szyderczo- Chcieli dowiedzieć się, gdzie jesteś.
-Ron...
Urwała
szybko, widząc pełen satysfakcji wzrok Malofya.
-Coś
im się stało? Udało...
-Drętwota!
Strumień
czerwonego światła ugodził Dracona prosto w pierś. Jego ciało uderzyło o ścianę
i niczym szmaciana lalka opadło na łóżko. Hermiona pisnęła głośno, wbijając
wzrok w stojącego w drzwiach mężczyznę.
-Tęskniłaś
śliczna?- zapytał, a ona zadrżała na dźwięk jego głębokiego, pozbawionego uczuć
głosu.
-Gdzie
jesteśmy?
Scabior
uśmiechnął się lekko, słysząc jak wieloma emocjami przesiąknięty był jej cichy,
delikatny głos. Zmęczona i zdezorientowana, wciąż nie okazywała strachu. Powoli
zaczynał wątpić, czy dziewczyna kiedykolwiek go odczuwała... Musiała. Dopiero
co wyszła spod ręki krwawej mistrzyni Lestrange, która zostawiła na jej
delikatnej jak skrzydła motyla skórze niezacieralne wspomnienia.
-W
drodze do Hogwartu- odparł, opierając się o drewniany słupek, podpierający
sklepienie namiotu.
-Co
ze mną zrobicie?
Pokręcił
nieznacznie głową, dając jej do zrozumienia, że nie uzyska odpowiedzi na to
pytanie.
-Jesteś
głodna?- zapytał, bawiąc się pierścieniem, zdobiącym jego szczupłe, brudne
palce.
Popatrzyła
na niego, wyraźnie zbita z tropu nagłą zmianą tematu.
-Chce
mi się pić- powiedziała po chwili, uważnie obserwując przypominającego górę
lodową Szmalcownika- Tylko czegoś innego niż brandy.
Scabior
zerknął na leżącego na łóżku Malfoya i uśmiechnął się gorzko.
-Znasz
go, jęczał jak Lelek Wróżebnik przed deszczem. Musiałem coś mu dać- wymruczał,
grzebiąc w kieszeni swego skórzanego płaszcza.
Hermiona
otworzyła szeroko oczy, po raz pierwszy widząc ludzki odruch u tajemniczego
Szmalcownika. Scabior zaklął pod nosem i wyciągnął z kieszeni niewielką
buteleczkę.
-Trzymaj-
mruknął, rzucając ją w kierunku skulonej na łóżku dziewczyny.
Hermiona
sprawnie złapała szklane naczynie i popatrzyła na nie podejrzliwie.
-Miód
pitny prosto z Gospody Pod Świńskim Łbem. Poi i rozgrzewa- dodał cicho,
wychodząc z pogrążonego w półmroku namiotu.
***
Podczas ataku na siedzibę Zakonu
ucierpiał nie tylko mój syn. Mniemam, iż twój kundel doszedł do zdrowia,
ponieważ niezwłocznie ma pojawić się w Malfoy Manor. Jego krwiożercze zapędy
mogą być bardzo przydatne, podczas kolejnego zadania, które wyznaczył mu sam
Czarny Pan.
Nott udał się na miejsce
zdarzenia tuż po tym, gdy udało nam się Cię uwolnić. Jak się okazało, Zakon nie
zdołał wyjść cało z opresji. Kilka metrów dalej znaleźliśmy zwłoki najmłodszej
z Weasleyów, Ginevry Molly. Sądząc po jej stanie, dopadł ją Greyback. Według
naszych informacji, dziewczyna była ważną dla Pottera osobą. Pewnym jest, iż
twój kundel stanie się jego celem. Możesz mu pogratulować, skutecznie odciągnie
uwagę Zakonu od horkruksów.
Skoro już jesteśmy przy
horkruksach, warto wspomnieć o przesłuchaniu szlamy. Belli udało się z niej
wyciągnąć wiele nieprzydatnych informacji, jednak jedna wyjątkowo nas
zainteresowała. Granger miała przy sobie niewielkich rozmiarów, aksamitną
torebkę w której może znajdować się medalion Salazara Slytherina, który jest
wyjątkowo cenną pamiątką dla Czarnego Pana.
Gdy dostarczysz Draco do Hogwartu, możesz przyjąć kolejne zadanie, co
nie ukrywam, było by mi na rękę. Za odnalezienie amuletu dostaniesz dodatkowe
dwa tysiące galeonów. Szlamę zostaw w zamku, gdzie zajmą się nią Alecto i
Amycus. Jej śmierć pokaże reszcie uczniów, jak bezcelowy jest bunt.
Lucjusz Malfoy
PS Mam nadzieję, że animag
wynagrodzi Ci brak Greybacka i pozwoli bezpiecznie doprowadzić Draco do
Hogwartu. Traktuj ją dobrze, a odwdzięczy Ci się tym samym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz